Świat po pandemii: Izrael. Covid 19 – cichy przeciwnik demokracji?

Kryzys związany z pandemią nałożył się w Izraelu na ostry konflikt społeczno-polityczny, w którym społeczeństwo zdaje się być trwale podzielone pół – na pół. To walka światopoglądów, modeli demokracji i rządów prawa bardziej niż wizji bezpieczeństwa państwa. Walka zacięta, której nowego kolorytu dodał koronawirus. Zarówno Izrael jak i świat jako taki zdały sobie sprawę, że znajdujemy się w nowej epoce, której podstawową cechą – prócz digitalizacji ‘wszystkiego’ – jest narastający deficyt przywództwa – utrudniający koordynację zmagań z nowymi, powszechnymi i niespodziewanymi zagrożeniami.

Thriller polityczny w epoce koronawirusa

Izrael odnotował jak dotąd ok. 110 tysięcy przypadków Covid 19, w tym 884 zgony. Sama pandemia Covid 19 stała się dodatkowym elementem rozgrywającego się tam thrillera politycznego.  Broniący desperacko swojej pozycji premier Binyamin Netanyahu, wykorzystał  rozprzestrzenianie się koronawirusa do próby umocnienia swojej pozycji zagrożonej zarówno nowym liberalno-lewicowym blokiem opozycyjnym z Benny Gantzem na czele jak i toczącymi się postępowaniami co do poważnych zarzutów o korupcję. Przeprowadzone trzykrotnie w ciągu roku wybory parlamentarne niewiele wyjaśniły a jedynie doprowadziły do stworzenia mało funkcjonalnej koalicji – „Rządu jedności narodowej” – pomiędzy głównymi rywalami politycznymi, i przede wszystkim – ukazały w pełni utrwalającą się polaryzację społeczeństwa izraelskiego. Jego sympatie polityczne przebiegają równo po połowie pomiędzy obozami politycznymi.  Wszystko to nie pomaga  oczywiście w rozwiązaniu kryzysu związanego z pandemią.

Pandemia a gospodarka i życie codzienne Izraelczyków

Zmagania Izraela z konsekwencjami pandemii i wyzwania z tym związane przypominają sytuację występującą w innych częściach świata: gwałtowany wzrost bezrobocia (około 25% u szczytu pandemii w kwietniu), niemal ustanie na pewien czas importu i eksportu – które są fundamentem funkcjonowania izraelskiej gospodarki –  upadek wielu firm, zamknięcie restauracji – i ogromne oczekiwania wobec rządu. Oczekiwania bezpośrednej pomocy finansowej, któraby ocaliła branże najbardziej narażone na skutki gospodarcze pandemii: np. hotelarstwo i linie lotnicze. Część dużych hoteli w największych miastach została wynajęta przez władze i rozmieszczono w nich te osoby, które nie muszą przebywać na leczeniu w szpitalach, natomiast są potencjalnym źródłem zakażenia swoich rodzin i innych osób. Pieczę nad nimi objęło wojsko. To oczywiście pewien zastrzyk niezbędnych środków na przetrwanie najgorszego czasu. Jasnym punktem na mapie gospodarczej są banki: stabilne i wiarygodne, ze sporymi rezerwami. Z drugiej strony jednak mały biznes ucierpiał bardzo mocno: lockdown zabrał im możliwość generowania dochodów, a koszty pozostały-  np. te związane z najmem lokali.

Jak według zwykłych obywateli kryzys odcisnął się na ich życiu? Według prestiżowego The Israel Democracy Institute, 38% obywateli Izraela twierdzi, że pandemia ma wpływ na ich dochody i miejsce pracy. Wsród ludzi młodych do 30-go roku życia to nawet 45 – 48%. W znacznie większym stopniu jednak koronawirus zmienił zachowania społeczne Izraelczyków, np. co do spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Tak twierdzi 68% zapytanych, a pod względem sposobu spędzania wolnego czasu – 74 %. [1]

Kryzys zaufania do instytucji państwa i przywódców politycznych

Pandemia uwypukliła również zarówno w Izraelu jak i na całym świecie kwestię zaufania nie tylko do konkretnych rządów ale do państwa jako instytucji. Wynika to z nieprzygotowania władz na tej skali zagrożenie dla zdrowia ludności jako całej. Padają zarzuty, że  rząd z Binyaminem Netanyahu na czele zajmował się przede wszystkim intrygami politycznymi i kampaniami wyborczymi, a nie zadbał o przygotowanie opieki zdrowotnej na pandemię: za mało respiratorów, testów, samych łóżek szpitalnych. Kwestionowana jest również rola wojska: że ze względu na tarcia wewnątrz rządu nie jest ono rzekomo zaangażowane w kryzys w wystarczającym zakresie.

Większość  z tych krytyków  – i demonstrantów –  to drobni biznesmeni, których dotknęło zamknięcie ich działalności lub przepisy dotyczące dystansu społecznego, a także zwolnieni pracownicy większych firm. Część z nich bierze udział w toczącej się wśród autorytetów medycznych debacie, czy kroki podjęte przez rząd są zbyt surowe, czy wręcz błędne, podczas gdy inni byliby zadowoleni, gdyby po prostu otrzymali wyższe zasiłki dla bezrobotnych. Obecna stopa bezrobocia w Izraelu wynosi 11%, niższa w porównaniu z 21% w czerwcu 2020 r. Wzrosła jednak o 5,1% w porównaniu z okresem przed pandemią.

Warto zwrócić uwagę na trend pod względem poparcia dla Binyamina Netanyahu. Według badania opinii publicznej wspomnianego The Israel Democracy Institute, tylko 25 % Izraelczyków popiera sposób w jaki premier zarządza kryzysem związanym z Covid 19, co stanowi duży kontrast w stosunku do tradycyjnie wysokiego poparcia dla jego polityki bezpieczeństwa – 56 % poparcia, ale koresponduje z niskim rankingiem co do kierowania rządem – 30 %, i jeszcze niższą oceną osobistej etyki premiera – 26 %. [2]

Większość wyborców Likudu i obecnych członków gabinetu Netanyahu jest pochodzenia sefardyjskiego (imigrantów z krajów arabskich), ma niższy poziom społeczno-ekonomiczny i są bardziej religijni, podczas gdy większość wyborców nastawionych opozycjnie wobec premiera to Aszkenazyjczycy (imigranci z Europy i generalnie z Zachodu). Są oni świeccy i cieszą się wyższym statusem społeczno-ekonomicznym.

„Król Bibi” czyli Sztuka przetrwania politycznego

Walka polityczna w Izraelu w ciągu ostatniego roku dowiodła nie tylko polaryzacji społeczeństwa, ale i majstersztyku politycznego samego premiera Netanyahu. Udało mu się bowiem podzielić i tym samym osłabić główny opozycyjny blok „Niebiesko-Białych”, którego liderem jest Benny Gantz. Co prawda umowa koalicyjna ogranicza premierostwo Netanyahu do 18 miesięcy, ale nie można wykluczyć podejmowania przez „Króla Bibi” –  jak określają go jego entuzjaści – działań, które przedłużą jego trwanie u władzy, bądź też powrót do niej po następnych wyborach. Już teraz jednak widać, że pandemia wykorzystywana jest przez szefa rządu i partię Likud do przedstawiania koalicjanta z Kahol Lavan (Niebiesko-Biali) jako przeszkodę w zmaganiach z Covid 19. Zresztą oskarżenia są wzajemne, szczególnie w ferworze sporu o budżet, który groził doprowadzeniem (wbrew umowie koalicyjnej) do nowych, czwartych już wyborów w ciągu 20 miesięcy. I możliwe, że do tego właściwie dąży premier Netanyahu, choć oficjalnie twierdzi, że zależy mu na trwaniu rządu, by móc skutecznie walczyć z koronawirusem i otworzyć gospodarkę tak szybko jak to możliwe.

Wielu obywateli Izraela sprzeciwia się Netanyahu ze względu na niewłaściwe postepowanie w sferze publicznej i korupcję. Netanyahu jest oskarżony w trzech sprawach o przekupstwo, oszustwo i nadużycie zaufania, a jego proces ma się rozpocząć w styczniu 2021 r. Apelacja o zdyskwalifikowanie go ze stanowiska premiera z tych powodów została jednogłośnie odrzucona przez Sąd Najwyższy. Nikt jednak nie wie, co powie sąd na temat zdolności Netanjahu do rządzenia krajem, gdy proces odbierze mu połowę czasu przeznaczonego na obowiązki rządowe.

Innym punktem spornym jest stosunek do ultraortodoksyjnych Żydów, zwanych Charedim. Wydaje się, że wielu z nich odnosi się z pogardą do medycznych przepisów bezpieczeństwa, bierze udział w dużych zgromadzeniach modlitewnych lub uroczystościach, a następnie powoduje duże obciążenie systemu opieki zdrowotnej, gdy zachorują. Niektórzy z nich wyrażali nawet zadowolenie z kwarantanny w hotelach na koszt rządu. Teraz trwa burzliwa debata na temat życzenia wyrażonego przez około 35 000 Charedim, którzy chcieliby we wrześniu polecieć na Ukrainę, aby wziąć udział we wspólnej modlitwie przy grobie pewnego słynnego rabina. Kolejną kontrowersyjną decyzją rządu jest wpuszczenie do Izraela 15 000 Charedim z USA, gdzie nadal przecież szaleje pandemia.

Pomimo to, z niedawnego sondażu opinii publicznej wynika, że gdyby wybory odbyły się teraz, to prawicowy sojusz wyborczy (z Likud – partią Netanyahu na czele) otrzymałby 52% głosów i mógłby utworzyć koalicję. Dzieje się tak w następstwie zdrady wyborców przez partię Niebiesko-Białych, kierowaną przez byłego generała Benny’ego Gantza, który postanowił po wyborach dołączyć do koalicji Netanyahu. I to pomimo ogromnego wysiłku, jaki w ostatnich wyborach ta partia podjęła, aby rzucić wyzwanie „Bibiemu”. Teraz jednak popularny burmistrz Tel Awiwu Ron Huldai zadeklarował, że w następnych wyborach będzie startował przeciwko Netanjahu.

Co czeka Izrael?

W Izraelu, obydwa walczące ze sobą obozy są tak dobrze zdefiniowane, spolaryzowane i podzielone po połowie, że nie wydaje się, aby obecny impas polityczny został rychło rozwiązany. Demonstracje, które odbywają się w każdy weekend przed domami premiera Netanyahu w Jerozolimie i Cezarei oraz na mostach nad autostradami, jak dotąd nie przyniosły efektów. Dotychczas też policja była powściągliwa. Czas pokaże, czy te protesty przerodzą się w coś, co spowoduje, iż fotel premiera Binyamina Netanyahu zadrży.

Autor: dr Bruno Surdel, analityk CSM

Tekst zainspirowany m.in rozmową dr Małgorzaty Bonikowskiej z Aleksandrem Rechterem dot. sytuacji w Izraelu, w ramach cyklu CSM LIVE TALKS (24.03.2020).

Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.

[1] Israeli Voice Index,  https://en.idi.org.il/articles/32197 (dostęp 10.08.2020)

[2] Tamże.

[evc_interactive_banner type=”classic” custom_link=”url:https%3A%2F%2Fmastersandrobots.tech%2F|||”]