Wojna rosyjsko-ukraińska wpisuje się w szerszy kontekst nowej rywalizacji mocarstw w kształtującym się od ponad dekady świecie multipolarnym. Pomimo rzucenia wyzwania Zachodowi przez Moskwę, data 24 lutego nie oznacza początku nowej „zimnej wojny”, jaką znamy z czasów współzawodnictwa Stanów Zjednoczonych ze Związkiem Sowieckim. Rosja nie jest supermocarstwem poza obszarem broni nuklearnej, zaś jej gospodarka jest mniejsza od kanadyjskiej. Tym, co stanowi największe, strategiczne wyzwanie dla trwałej supremacji Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej, jest dramatyczny wzrost potęgi zaprzyjaźnionych z Rosją Chin.

Rywalizacja Waszyngtonu z Pekinem jest wieloaspektowa i ma miejsce m.in. w sferze wojskowej i nowych technologii, w przestrzenii kosmicznej, a pod względem geostrategicznym zarówno w Azji jak i na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Sięga też Europy i Ameryki Łacińskiej. Wiele krajów nie chce się opowiadać za którymś z rywalizujących mocarstw. Korzystniejszym stanowiskiem wydaje się dywersyfikowanie sojuszy a poprzez to próba wzmocnienia własnej pozycji strategicznej bądź też usyskanie korzyści gospodarczych.

Kraje Azji, Bliskiego Wschodu i Afryki zdają sobie również sprawę z tego, że związana nieformalnym aliansem z Chinami Rosja wciąż jest mocarstwem transregionalnym, mającym zdolność do projekcji siły nie tylko w najbliższym sąsiedztwie, co ma miejsce obecnie w czasie zbrojnej konfrontacji Moskwy z Kijowem. Kreml jest w stanie także dokonywać interwencji wojskowych poza swój region, czego dowodzi udział Rosji w wojnie syryjskiej po stronie Baszara al-Asada. Poza aspektami czysto militarnymi, jest to możliwe dzięki bogatym zasobom surowcowym, szczególnie gazu i ropy naftowej. Światowy kryzys energetyczny, który wybuchł w czasie pandemii Covid-19, jeszcze się bardziej nasilił po inwazji Rosji na Ukrainę. Pomimo dotkliwych sankcji, wysokie ceny na gaz i ropę napędzają finansowo rosyjską machinę wojenną, w czym pomaga również udział Rosji w klubie OPEC+, regulującym wydobycie ropy naftowej tak, by utrzymać korzystne dla producentów ceny tego paliwa. Wszystkie te okoliczności mają wpływ na kalkulacje krajów rozwijających się, krajów globalnego Południa, ale też decyzje polityczne i gospodarcze potęg regionalnych.

AZJATYCKIE INTERESY WASZYNGTONU I PEKINU

Już od czasów administracji prezydenta Baracka Obamy zaobserwować można przesunięcie się punktu ciężkości długofalowych interesów Waszyngtonu w kierunku zachodniego Pacyfiku. Ważnym elementem realizacji tej strategii stała się idea Partnerstwa Transpacyficznego (TPP), czyli międzykontynentalnej umowy handlowej 12 krajów Oceanu Spokojnego, której kołem zamachowym miały być Stany Zjednoczone. Jednym z celów TPP było oskrzydlenie Chin i tym samym utrudnienie ekspansji temu mocarstwu azjatyckiemu. Prezydent USA, Donald Trump wycofał jednak swój kraj z tego porozumienia, wskutek czego straciło ono na znaczeniu. Chiny tymczasem realizowały swoje własne projekty ekspansji globalnej, pośród których naczelną rolę do czasu wybuchu pandemii Covid-19 odgrywała Inicjatywa Pasa i Szlaku (BRI).  Na poziomie regionalnym, Pekin wykorzystuje swoje członkostwo w Regionalnym Kompleksowym Partnerstwie Gospodarczym (RCEP), które powstało z inicjatywy krajów ASEAN (Stowarzyszenie Krajów Azji Południowowschodniej), i należą do niego także Japonia, Indie, Korea Południowa, Australia i Nowa Zelandia. Partnerstwo Chin z tymi krajami nie należy do łatwych ze względu zarówno na morskie bądź lądowe spory graniczne (z częścią państw ASEAN i Japonią oraz Indiami) jak i sieć sojuszy, budowanych w tym regionie od dziesięcioleci przez Waszyngton.

Od czasu rozpoczęcia wojny handlowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami w 2018 r. państwa Indo-Pacyfiku próbują nawigować pomiędzy regionalnymi interesami obu mocarstw, co jednak staje się coraz trudniejsze wraz z nasileniem się systemowej rywalizacji pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem i wysiłkami ze strony najpierw administracji Donalda Trumpa a następnie Joe Bidena zmierzającymi do odłączenia (decoupling) od siebie dwóch największych gospodarek świata. Wojna gospodarcza to jednak tylko jeden z wymiarów długofalowego współzawodnictwa USA i Chin. W sytuacji, w której stawką jest utrzymanie lub utrata statusu hegemona (USA) bądź znaczące zwiększenie  wpływów (Chiny), zarówno Waszyngton jak i Pekin starają się umocnić stare i budować nowe sojusze w kluczowych regionach świata.

„XIPLOMACY” i WIELKA GRA O WPŁYWY NA BLISKIM WSCHODZIE

Wojna w Ukrainie pokazała także jak bardzo skomplikowana jest sytuacja geopolityczna na Bliskim Wschodzie. Również tam w coraz większym stopniu widoczna jest rywalizacja Stanów Zjednoczonych i Chin. Pekin nie jest alternatywą dla monarchii Zatoki Perskiej wobec trwałego partnerstwa z Waszyngtonem. Arabia Saudyjska jednak a także Zjednoczone Emiraty Arabskie widzą w Chinach nowe globalne źródło siły, a przede wszystkim kluczowego partnera gospodarczego w sektorze energetycznym. Podczas ostatniej wizyty przywódcy Chin, Xi Jinpinga w Arabii Saudyjskiej (7-10 grudnia 2022 r.­) z okazji pierwszego szczytu Chiny – państwa arabskie, władze saudyjskie podkreślały, że ich kraj pozostanie dla Pekinu „godnym zaufania i wiarygodnym” partnerem.

Xi Jinping ogłosił „nową erę” relacji Chin z krajami arabskimi, nawiązując pośrednio do więzi jakie łączą ten region z Waszyngtonem. W swoim wystąpieniu na szczycie w Rijadzie przywódca chiński stwierdził, że kraje arabskie „powinny pozostać niezależne i bronić swoich wspólnych interesów. Chiny wspierają państwa arabskie w tym, by w sposób niezależny szukały swoich ścieżek rozwoju, dostosowując je do warunków lokalnych”.  To swoisty komentarz Pekinu do stanowiska szczególnie Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich wobec Kremla ale także samych Chin po inwazji Rosji na Ukrainę. Waszyngton bez sukcesu naciskał na te kraje, by opowiedziały się po stronie Zachodu i zerwały swoją współpracę z Moskwą w ramach OPEC+. Sama zaś wizyta prezydenta Joe Bidena w Arabii Saudyjskiej w lipcu tego roku nie tylko nie przyniosła konstruktywnych dla strategicznych interesów Waszyngtonu skutków ale też swoją skromną oprawą mocno konstrastowała z wizytą przywódcy Chin, Xi Jinpinga w Rijadzie. Relacje obydwu liderów: Joe Bidena i następcy tronu saudyjskiego Mohammeda bin Salmana nie należą do łatwych ze względu na sprzeczne interesy energetyczne obu krajów (szczególnie od wybuchu wojny ukraińskiej), gdyż o ile Waszyngton zabiega o zwiększenie wydobycia ropy i obniżenie jej ceny, to Saudyjczykom – tak jak i Moskwie – zależy na utrzymaniu wysokich cen na nośniki energii. Drugim czynnikiem wpływającym na chłodniejsze niż za administracji Donalda Trumpa więzi pomiędzy obu krajami jest krytyka, jaką wyrażał Joe Biden wobec następcy tronu saudyjskiego w związku ze sprawą śmierci dziennikarza Dżamala Chaszugdżiego (Jamal Khashoggi) w konsulacie saudyjskim w Stambule w 2018 r.

Wydaje się, że Arabia Saudyjska znajduje w Pekinie perspektywicznego partnera, a co najważniejsze drugą a być może niebawem największą gospodarkę świata, oraz wschodzące supermocarstwo, przy pomocy którego może umacniać swoją pozycję regionalną i globalną. Bliskie relacje z Pekinem to także dla Saudyjczyków sposób na zwiększenie swojej karty przetargowej w stosunkach z administracją amerykańską Joe Bidena.

Zgodnie zaś z narracją chińską, państwa arabskie i Pekin łączą nie tylko interesy gospodarcze, ale również podobne podejście do stosunków międzynarodowych. Dotyczy to przywiązania do multilateralizmu w stosunkach międzynarodowych i zasady „nieingerencji w sprawy wewnętrzne innych państw”. Warte odnotowania jest przy tym stwierdzenie przewodniczącego Xi, że obydwie strony „będą się zdecydowanie nawzajem wspierać w ochronie suwerenności i integralności terytorialnej”. To sformułowanie obecne w frazeologii władz chińskich od dawna nabrało szczególnego znaczenie po ataku Rosji na Ukrainę. Pekin z jednej strony podkreślał swoje przywiązanie do zawartej w Karcie Narodów Zjednoczonych zasady równej suwerenności państw członkowskich ONZ i ich inegralności terytorialnej, z drugiej zaś strony otwarcie głosił, że sojusz z Moskwą „nie ma granic”.  

Ogłoszona w 2013 r. inicjatywa Pasa i Szlaku, która nieco wyhamowała w wyniku wybuchu pandemii Covid-19, obejmuje również region Bliskiego Wschodu. To jednak nie jedyny projekt przywódcy chińskiego, w którym uczestniczą kraje arabskie. Pod względem rozwojowym i geopolitycznym kraje arabskie zostały przez Pekin zaproszone również do uczsstnictwa w dwóch innych flagowych projektach Xi Jinpinga: Globalnej Inicjatywie Rozwojowej (GDI) i Globalnej Inicjatywie Bezpieczeństwa (GSI). Obydwie były dyskutowane podczas szczytu w Rijadzie. GDI została ogłoszona przez Xi Jinpinga na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ we wrześniu 2021 r. i obejmuje m.in. projekty współpracy w zakresie ograniczania ubóstwa, bezpieczeństwa żywnościowego i uprzemysłowienia. Obydwa projekty jednak stanowią alternatywę dla zdominowanego przez USA systemu gospodarczego i strategicznego świata. Sam Xi Jinping określił GDI w swoistej frazeologii dyplomacji chińskiej jako „alternatywny model osiągnięcia zrównoważonego, skoordynowanego i sprzyjającego włączeniu społecznemu wzrostu przy jednoczesnym osiągnięciu do 2030 r. agendy ONZ na rzecz zrównoważonego rozwoju”.

Natomiast inicjatywa dotycząca bezpieczeństwa globalnego (GSI) została zaproponowana już po inwazji Rosji na Ukrainę – w kwietniu 2022 r. również przez Xi podczas corocznej konferencji Boao Forum for Asia i stanowi swego rodzaju wyzwanie dla dotychczasowej architektury bezpieczeństwa i ładu międzynarodowego ze Stanami Zjednoczonymi jako jedynym supermocarstwem. Sama koncepcja GSI jest wciąż mało konkretna, poza charakterystycznymi dla Pekinu nawiązaniami do Karty Narodów Zjednoczonych, pokojowego rozwiązywania sporów między zwaśnionymi krajami oraz utrzymaniem wspólnego, wszechstronnego i trwałego bezpieczeństwa opartego na współpracy. Znamienny był jednak czas ogłoszenia Globalnej Inicjatywy Bezpieczeństwa, podobnie jak i zabiegi Pekinu o włączenie w GSI bogatych krajów Zatoki i innych państw Ligi Arabskiej.

Region ten jest ważny dla Chin zarówno pod względem gospodarczym jak i strategicznym. Wartość handlu Chin ze światem arabskim wyniosła w 2021 roku około 330 miliardów dolarów amerykańskich i stanowi wzrost o 37 procent w porównaniu z 2020 r. Przy czym sama wymiana handlowa z Arabią Saudyjską w tym okresie osiągnęła wielkość 87,31 miliardów dolarów. Porozumienia o współpracy w ramach Pasa i Szlaku podpisały z Pekinem zarówno Liga Arabska jak i 20 państw arabskich, co – według danych chińskich – doprowadziło do wspólnej realizacji 200 projektów m.in. w dziedzinie energii i infrastruktury. Warto zauważyć, że jednym z nich jest stadion Lusail w stolicy Kataru – Doha, o pojemności 80 000 miejsc, znany z tegorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej.

Wszystkie wymienione inicjatywy i projekty określane są przez rząd chiński jako elementy „Xiplomacy” – autorskiego stylu i programu uprawiania relacji z innymi krajami przewodniczącego Xi Jinpinga.  W ten kontekst wpisuje się również wspomniany podwójny szczyt, który miały miejsce podczas wizyty przywódcy chińskiego w Arabii Saudyjskiej 7-10 grudnia 2022 r.:  spotkanie Chiny – Liga Państw Arabskich oraz Chiny – Rada Krajów Zatoki. Rozmowy te przyniosły umowy inwestycyjne o wartości 50 mld dolarów.  Przede wszystkim jednak Pekin zabiegał o to, by handel ropą naftową i gazem z tym regionem odbywał się w juanach – walucie chińskiej. To długofalowa strategia chińska związana z rywalizacją z Waszyngtonem, mająca na celu wzmocnienie globalnej pozycji Chin i ich waluty a tym samym osłabienie nie tylko dominującej roli dolara amerykańskiego ale i samych Stanów Zjednoczonych. Jest to oczywiście na rękę Moskwie, gdyż w dłuższej perspektywie ułatwiłoby Rosji handel ze światem nawet przy trwaniu zachodnich sankcji.

WALKA O AFRYKĘ

Odpowiedzią Stanów Zjednoczonych –  niemal natychmiast po szczycie chińsko-arabskim – był Szczyt Liderów USA – Afryka, który odbył się w Waszyngtonie 13-15 grudnia, 2022 r. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce jeszcze za prezydentury Baracka Obamy w 2014 r. Inicjatywa ta została zaniedbana przez poprzednią administrację amerykańską Donalda Trumpa. Chiny natomiast wypracowały format spotkań odbywających się regularnie co trzy lata. Jest to FOCAC czyli Forum Współpracy Chińsko-Afrykańskiej. Stany Zjednoczone, zaniepokojone ekspansją dyplomatyczną i inwestycyjną w Afryce próbują przekonać kraje tego kontynentu, że stanowi on dla Waszyngtonu priorytet. W spotkaniu z prezydentem Joe Bidenem wzięło udział 49 przywódców afrykańskich. Ważnym problemem, poruszonym podczas szczytu waszyngtońskiego była sprawa bezpieczeństwa żywnościowego, które stało się niezwykle palącą kwestią już od czasu przerwania łańcuchów dostaw w wyniku pandemii Covid-19, a inwazja Rosji na Ukrainę jeszcze ten problem pogłębiła. Duża część krajów afrykańskich uzależniona jest od importu zboża i nawozów sztucznych z Rosji i Ukrainy. Rosyjska blokada portów czarnomorskich odcięła najbardziej potrzebujące kraje Afryki od tych dostaw, prowadząc do braków w zaopatrzeniu i ogromnego wzrostu cen, co stanowi zagrożenie również dla stabilności  wewnętrznej regionu.

Sytuacja ta może zwiększyć jeszcze zależność Afryki od Chin, które od ponad dekady na dużą skalę inwestują na tym kontynencie i udzielają krajom afrykańskim znaczących kredytów, choć w ostatnich latach można zauważyć tendencję zniżkową pod tym względem. „Ekspansja” chińska w Afryce spotyka się z krytyką władz amerykańskich, które zarzucają Pekinowi, że wpędza najuboższe kraje regionu w „pułapkę zadłużenia”. Pekin odrzuca te zarzuty, wskazując, że „Chiny przez lata sfinansowały budowę ponad 10 000 kilometrów linii kolejowych, prawie 100 000 kilometrów autostrad, 1000 mostów i 100 portów, a także niezliczone duże obiekty energetyczne, szpitale i szkoły na kontynencie”. Wszystko to – zdaniem władz chińskich – „znacznie przyczyniło się do rozwoju lokalnego i przyniosło korzyści miejscowej ludności.” Co do finansowania przez Chiny inwestycji infrastrukturalnych w Afryce oraz pożyczek, padają również takie argumenty – także w samej Afryce – że pomagają one zmierzyć się z deficytem finansowania przez państwa zachodnie i instytucje międzynarodowe. Niewątpliwie, prezydent Biden – w odróżnieniu od przywódcy chińskiego – nie może proponować Afryce dużych inwestycji państwowych i pożyczek, gdyż jest uzależniony pod tym względem od Kongresu. Przede wszystkim zaś, inwestowaniem nie zajmuje się rząd, ale prywatne firmy amerykańskie. Prezydent może zachęcać biznes amerykański do większego zaangażowania w Afryce, oferując jednocześnie wsparcie w obszarach kluczowych dla krajów afrykańskich: są to nowe technologie pozwalające lepiej radzić sobie z wyzwaniami klimatycznymi, które coraz bardziej nękają kontynent afrykański i jego rolnictwo, oraz rozwiązania w zakresie ochrony zdrowia, niezbędne w czasach pandemii i regularnie powtarzających się lokalnie epidemii. Warto przy tym zaznaczyć, że Stany Zjednoczone – w przeciwieństwie do Chin – za jeden ze swoich priorytetów w Afryce uznają promocję demokracji, praw człowieka i społeczeństwa obywatelskiego. Administracja Joe Bidena nadaje tym wartościom szczególną rangę, a w Afryce to duże wyzwanie ze względu na słabość instytucji państwa, która wynika zarówno jeszcze z zaszłości kolonialnych jak i trwających dziesięciolecia trudności ekonomicznych.

SKUTKI RYWALIZACJI CHIN I USA. SZANSA DLA EUROPY.

Dla krajów rozwijających się, pozytywnym skutkiem globalnej rywalizacji Waszyngtonu i Pekinu może być większe zainteresowanie – czego dowodzi ostatni szczyt Afryka – USA, przywrócony do życia po prawie dekadzie. W tę samą tendencję zdaje się wpisywać spotkanie Xi Jinpinga z liderami krajów arabskich. Prócz bogatych krajów Zatoki, z którymi Pekin prowadzi rozległy handel i projekty inwestycyjne, obecne były także mniej zasobne kraje arabskie. Trudno jednak ocenić, na ile tym właśnie krajom na dorobku – zarówno w Afryce jak i na Bliskim Wschodzie – to zaangażowanie przyniesie realne korzyści rozwojowe, nie zaś jedynie konieczność współpracy „na wyłączność” z jednym z dwóch supermocarstw bądź jeszcze większe zadłużenie czy też problemy z uzyskaniem kredytów z instytucji międzynarodowych. To jednak szansa dla Unii Europejskiej. Mądra współpraca rozwojowa – szczególnie z Afryką – może się długoterminowo  przyczynić do budowy tam stabilnych, transparentnych instytucji, niezbędnych do inkluzywnego wzrostu gospodarczego. To równocześnie konieczność dla Europy, zważywszy potencjał demograficzny Afryki i kierunki ewentualnych masowych migracji.

 

autor:  dr Bruno Surdel, analityk, Centrum Stosunków Międzynarodowych

 

 

[evc_interactive_banner type=”classic” custom_link=”url:https%3A%2F%2Fmastersandrobots.tech%2F|||”]