Wojny na Bliskim Wschodzie kosztowały USA już 8 tysięcy miliardów dolarów, przypomina Krzysztof Płomiński, były ambasador RP w Iraku i Arabii Saudyjskiej i ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych. Ale nie chodzi tylko o pieniądze. To cena za politykę, która, jak mówi dyplomata, „zrodziła więcej terrorystów, niż ich zabiła”.
Płomiński podkreśla, że Bliski Wschód to dziś kocioł interesów: „polityka Iranu, polityka Izraela, problem Palestyny, czynnik religijny, a do tego mieszające w tym kotle supermocarstwa”. Iran nie został złamany, a „w całej tej wojnie nie chodziło jedynie o program atomowy”. Izrael zachowuje się jak regionalne supermocarstwo. A Europa? „Beztrosko się przygląda”, mówi były ambasador, choć ma tu żywotne interesy: od bezpieczeństwa energetycznego po wartości, które są brutalnie łamane w Gazie.
Płomiński ostrzega: „Izrael, gdyby był członkiem UE, zostałby obłożony sankcjami lub wyrzucony – ze względu na skrajnie prawicowe, faszystowskie wypowiedzi niektórych członków rządu”. A tymczasem Zachód milczy, z historycznego poczucia winy i braku odwagi.
