Wiele krajów zachodnich nie wierzyło — lub nadal nie wierzy — w pełne zwycięstwo Ukrainy zakładające powrót do granic sprzed inwazji rosyjskiej w 2014 roku. Nie powinno było się krytykować Macrona, Scholza czy Bidena, którzy początkowo próbowali negocjować z Putinem i powstrzymać go przed atakiem. Sytuacja znacząco zmieniła się po lutym 2022. Niektóre początkowe słowa i gesty Macrona i Scholza były rzeczywiście niepotrzebne. Jednak Francja wysyła już wyraźne sygnały, że chce dołączyć do krajów jednoznacznie wspierających Ukrainę. Niemcy nadal zmagają się z wieloma czynnikami gospodarczymi, mentalnymi, politycznymi i historycznymi, które nie pozwalają im zostać militarnym liderem Europy. Moralność takiego działania może być wątpliwa, ale Niemcy po prostu powoli dostosowują się do średniej zachodniej, a przede wszystkim europejskiej – mówi Eugeniusz Smolar, ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Wschód Europy, w tym Polska, ma tendencję do lekceważenia groźby eskalacji konfliktu. Tak się nie dzieje w Waszyngtonie czy w stolicach Europy zachodniej. Kluczową rolę w tym kontekście odgrywa potencjalne użycie broni jądrowej. Dla USA najważniejsze jest bezpieczeństwo własne i sojuszników oraz przewidywalność rywali — pierwsze nie jest zagrożone, ale drugie już tak. To jest główny czynnik spowalniający dostarczanie broni Ukrainie – zaznacza ekspert.
Należy się jednak przyglądać wszystkim państwom sojuszu zachodniego — od krajów południa, przez Benelux, po Japonię i Koreę Południową — bo od nich zależy jedność zachodu w oczach Rosji. A to powinno być dziś jednym z naszych priorytetów — dodaje Eugeniusz Smolar.