Wybory prezydenckie 2020 r. rozpaliły Amerykę do czerwoności. Społeczeństwo jeszcze nigdy nie było tak spolaryzowane na punkcie swego prezydenta. Dla wielu wyborców głosowanie na Joe Bidena było przede wszystkim aktem sprzeciwu wobec Donalda Trumpa. Ale wygrana Bidena w duecie z Kamalą Harris to przede wszystkim wynik zmian demograficznych i kulturowych, które zachodzą w USA od lat. To one będą wyznaczać kierunki rozwoju Ameryki w tym stuleciu.
Według badań opinii publicznej, społeczeństwo amerykańskie pod względem poparcia partii politycznych dzieli się na trzy grupy: ok. 33% wspiera Demokratów, ok 29% – Republikanów, a 34% to niezdecydowani, nie mający wyraźnie określonych przekonań. Ostatecznie, w tegorocznych wyborach wzięło udział 156 mln ludzi na 234 mln uprawnionych, najwięcej w historii. Głos oddało zatem ok. 66,5% wyborców. [1] Dla porównania – w 2016 r. było to ok. 56%. [2]
Urzędujący prezydent jeszcze w kampanii zapowiedział, że spodziewa się fałszerstw i niekoniecznie będzie respektował wynik, a raczej – będzie respektował, jeśli to on wygra. Amerykanie byli świadomi, że Donald Trump miał wiele do stracenia, ale nigdy jeszcze nie zetknęli się z sytuacją, że przegrany dobrowolnie nie ustępuje. Amerykańskie prawo w ogóle nie przewiduje takiej sytuacji.
Zmiany demograficzne i kulturowe
Europejczycy wciąż postrzegają USA jako kraj, w którym dominują ludzie pochodzący właśnie z naszego kontynentu. Z pozoru tak faktycznie jest, bo to wciąż 60 % społeczeństwa. Jeśli jednak podzielimy je na grupy wiekowe, to wśród najmłodszych (do lat 19) już nie biali są większością, bo co czwarta osoba to Latynos. I co ciekawe, to oni, a nie Afroamerykanie stanowią drugą, największą grupę uczestniczącą w wyborach. Afroamerykanie utrzymują się na poziomie 12-13 %, a Latynosi już przekroczyli 18%. USA się zatem zmienia demograficznie.
Średnia wieku wśród białych Amerykanów to 58 lat. W grupie Latynosów to lat 11, wśród Afroamerykanów – 27, a Azjatów 29 lat.[3] Biała część społeczeństwa demograficznie się kurczy. I jeśli rozpatrywać społeczeństwo tylko pod względem wieku, to tzw. millenialsi są bardzo zróżnicowani etnicznie. Coraz bardziej dynamiczna jest również „Generacja C”, która jest jeszcze bardziej różnorodna, znakomicie wykształcona i o dużo bardziej liberalnych poglądach.
Ameryka przyszłości będzie zatem jeszcze bardziej niejednolita etnicznie i językowo niż dziś. Elita władzy zdaje się tego nie dostrzegać, bo na Kapitolu i w zarządach głównych firm nadal dominują biali mężczyźni. Jednocześnie, wyborcy potrafią zaskakiwać. Na przykład dla Kubańczyków z Florydy, głównym wyznacznikiem na kogo będą głosować nie jest jego pochodzenie czy kolor skóry, a stosunek kandydata na prezydenta do reżimu kubańskiego.
Edukacja ma znaczenie
Amerykanie często głosują emocjonalnie, czasem wręcz wbrew swoim interesom ekonomicznym. Istotnym czynnikiem wpływającym na preferencje wyborcze jest wykształcenie, które łączy się z poziomem zarobków i szansą na karierę. W USA 65% głosujących nie chodziło do college’u czyli zaledwie ok. 35% ma średnie wykształcenie. Około 5-7 mln młodych Amerykanów słabo pisze i czyta. Istnieje świadomość zaniedbań, ale gruntowna reforma oświaty wymagałaby woli politycznej, nakładu środków, a przede wszystkim czasu.
Pomimo tych bolączek na poziomie podstawowym, USA może się wciąż chwalić najlepszymi uniwersytetami. Według Akademickiego Rankingu Uniwersytetów 2020 (ShanghaiRanking Consultancy), 15 uczelni amerykańskich jest w pierwszej dwudziestce na świecie.[4] Jest jednak spora przepaść pomiędzy uniwersytetami tzw. „Ligi Bluszczowej” a resztą.
Pogłębiające się nierówności
Stany Zjednoczone daleko odeszły od American Dream. Dziś te marzenia można spełnić łatwiej w Kanadzie, krajach skandynawskich czy w Niemczech. W Ameryce doszło do sytuacji, gdzie dzieci bogatych rodziców mają znakomity start w dalsze życie, ale inne nie.
Klasa średnia nie skurczyła się w ostatnich dekadach dramatycznie, bo zaledwie o 10% i nadal stanowi sporą część (aż 52%) społeczeństwa.[5] Interesująca jest jednak nie tyle liczebność poszczególnych klas bądź grup, co ogromne różnice w dochodach i zamożności. W ostatnich 20 latach zarobki klasy średnie praktycznie nie wzrosły, bo zwiększały się rocznie o 0,3%. To dużo wolniej niż wśród najbogatszych a podczas recesji 2008-09 nawet tak skromny wzrost się zatrzymał. Skutek jest taki, że realne zarobki Amerykanów w roku 2019 są w zasadzie takie same jak w roku 2000.
W latach 1980-tych, Ameryka była krajem optymistów. Jednakże w ostatnich 20 latach, po kryzysie finansowym w 2008 r ten optymizm mocno przygasł, bo ludzie się zorientowali, że szanse na wspięcie się po szczeblach kariery są dużo mniejsze niż kiedyś. Oburzenie wywołał również fakt, że wielcy gracze giełdowi, którzy przyczynili się do ruiny wielu zwykłych ludzi podczas kryzysu, nie ponieśli konsekwencji swoich działań. To przyciągnęło część wyborców w 2016 roku do Donalda Trumpa, który zapowiadał postawienie gospodarki na nogi.
Skutki deindustrializacji
Nierówności w USA pogłębiają się od połowy lat 1970-ch. Niesłychanie ważnym wskaźnikiem pod tym względem jest udział produkcji przemysłowej w całej gospodarce. Donald Trump wygrał poprzednie wybory na ogromnym niezadowoleniu pracowników branży przemysłowej. Obiecał, ze wrócą stalownie, kopalnie, stocznie, przemysł samochodowy. Żadnej z tych obietnic nie dotrzymał i nie mógł dotrzymać, bo cyfryzacja i rozwój nowych technologii posuwają świat w inną stronę. Ludzie jednak chcieli wierzyć w powrót „starych dobrych czasów”.
Kiedy w 1955 r. powstawał Układ Warszawski a Europa Zachodnia zaczęła gospodarczo przyspieszać, to udział USA w światowej produkcji przemysłowej wynosił 58%. Dzisiaj jest to zaledwie 18%. Nastąpiła ogromna deindustrializacja Ameryki, a to oznacza z jednej strony, dużo niższe zarobki, a z drugiej – niższy stopień uzwiązkowienia. W połowie lat 50-tych co trzeci pracownik sektora prywatnego w USA był członkiem związku zawodowego, nieraz niezwykle prężnego. To jednak związki zawodowe, a szczególnie te działające w przemyśle motoryzacyjnym, przyczyniły się do porażki tego przemysłu. Dzisiaj 6% zatrudnionych w sektorze prywatnym to związkowcy, a różnica w średnich zarobkach pomiędzy pracownikiem należącym do związku i nienależącym wynosi 19%.
Ten proces przejawia się też w innych wskaźnikach. W latach 1970-ch prezes dużej spółki zarabiał 40 razy więcej niż zwykły pracownik, a dzisiaj zarabia 1000 razy więcej. Amerykański rynek pracy jest jednym z najsłabiej uregulowanych na świecie. To oznacza, że z dnia na dzień można być zatrudnionym i zwolnionym. Elementy prawa pracy, które z perspektywy Europy stały się jej standardem cywilizacyjnym – takie jak np. urlopy macierzyńskie czy tacierzyńskie, płatne urlopy wypoczynkowe etc.), nie są w USA gwarantowane przez prawo federalne. Oczywiście można dostać urlop macierzyński, jeśli firma ma taką politykę, ale to jest decyzja kierownictwa, albo są to regulacje na poziomie stanowym. Ameryka jest pod tym względem krajem odosobnionym, dlatego te tematy pojawiają się często w kampanii wyborczej, w tym w programie Joe Bidena.
Pandemia i system opieki zdrowotnej
Wielkim zaskoczeniem dla świata jest skala zachorowań w USA i fatalne zarządzanie pandemią. Problemy te wynikają w poważnej mierze z błędów w ocenie sytuacji, popełnionych przez prezydenta Trumpa. Rząd amerykański dowiedział się o koronawirusie tego samego dnia co Korea Południowa, Seul zaczął jednak działać szybko i zdecydowanie. Gdyby Amerykanie zachowali się w podobny sposób, nie byłoby 240 tys. zgonów.
Przede wszystkim jednak, problemem jest system ochrony zdrowia. W USA różni się on diametralnie od systemów, które mamy w Europie. Ameryka jest krajem, gdzie ciężka choroba może oznaczać totalne bankructwo, bo za wszystko trzeba płacić. Jak ktoś się nie ubezpiecza, to nie ma pieniędzy na leczenie. Próbą zmiany tej sytuacji była reforma zaproponowana przez prezydenta Baracka Obamę (tzw. Obama Care), ale wdrożona połowicznie.
Kraj narkotyków i więzień
To nie jedyne problemy Ameryki. Według niedawnego badania Pew Research Centre, najpilniejszym wyzwaniem są narkotyki. Połowa Amerykanów ma w swoim najbliższym otoczeniu osobę, która jest uzależniona. Pandemia to zjawisko jeszcze zwiększyła.
Trudnym wątkiem jest także bezpieczeństwo. Ameryka jest krajem więzień a skala zatrzymań jest bardzo wysoka. Wciąż ok. 1,5 mln Amerykanów odbywa karę w postaci zamknięcia w więzieniu. Są to głównie czarni i Latynosi, co rodzi podejrzenia o stronniczość orzekania ze względu na stereotypy i uprzedzenia sędziów wobec tych grup. Pomimo, że od lat 90-tych przestępczość stale spada Amerykanom się wydaje, że rośnie. To skutek „złych wiadomości” płynących z mediów, ale także świadomego budowania atmosfery lęku, która miała legitymizować działania służb federalnych i policji.
Przewagi Ameryki
Ameryka to tradycyjnie kraj „self-made men”, czyli indywidualistów, którzy wierzą w to, że swoją pracą, wysiłkiem można wszystko osiągnąć. Jednak to również kraj „self-unmade men”: w momencie gdy się nie udaje, to systemowo, instytucjonalnie i kulturowo ludzie są pozostawieni sami sobie. To jedno ze źródeł frustracji. Przy tym wszystkim, najważniejsza jest asertywność, sterowność, sprawczość, i – co ciekawe – te cechy są najmocniej widoczne w grupie Latynosów.
Drugim wielkim plusem Stanów Zjednoczonych jest otwartość i różnorodność. Migracja budowała i wciąż umacnia Amerykę, choć prezydentura Donalda Trumpa próbowała z imigrantów zrobić wrogów. Znakomitym przykładem żywotności idei mieszania się różnych ludzi i kultur jest Dolina Krzemowa. Tutaj akceptacja dla ryzyka jest ciągle znacznie wyższa, niż gdzie indziej, podobnie dostęp do kapitału oraz tolerancja dla inności, i innego sposobu życia. Dzięki temu Ameryka pozostaje ogniskiem globalnych innowacji.
[1] https://www.statista.com/statistics/1184621/presidential-election-voter-turnout-rate-state/
[2] https://www.pewresearch.org/fact-tank/2020/11/03/in-past-elections-u-s-trailed-most-developed-countries-in-voter-turnout/
[3] https://www.pewresearch.org/fact-tank/2019/07/30/most-common-age-among-us-racial-ethnic-groups/
[4] http://www.shanghairanking.com/Academic-Ranking-of-World-Universities-2020-Press-Release.html
[5] https://www.pewresearch.org/fact-tank/2020/07/23/are-you-in-the-american-middle-class/
Autor: dr Bruno Surdel, analityk CSM
Tekst jest zainspirowany m.in rozmową dr Małgorzaty Bonikowskiej z dr Małgorzatą Durską oraz Andrzejem Lubowskim, która odbyła się w ramach cyklu CSM LIVE TALKS (03.11.2020).
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.
[evc_interactive_banner type=”classic” custom_link=”url:https%3A%2F%2Fmastersandrobots.tech%2F|||”]