Jeśli wyobrażamy sobie racjonalną politykę zagraniczną, to musi istnieć jakiś zestaw celów strategicznych, którym podporządkujemy cele szczegółowe, sektorowe. Im z kolei podporządkowujemy narzędzia, którymi chcemy się posłużyć do ich osiągnięcia. Na koniec powstają mapy interesów naszych sojuszników, konkurentów oraz przeciwników. Tak buduje się politykę zagraniczną. Teraz nic takiego nie istnieje – powiedział Eugeniusz Smolar, ekspert i członek Rady Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych, w rozmowie z Pawłem Wrońskim dla „Gazety Wyborczej”. – Im silniejsza jest Polska wewnątrz UE i NATO, tym ma większe możliwości kreowania polityki zgodnej z jej interesem narodowym. Poprzez wpływanie na naszych sojuszników w Unii i NATO byliśmy w stanie wpływać na to, co się dzieje na Wschodzie, a na Wschodzie od lat działo się bardzo źle.
Polsce razem ze Szwecją poprzez dość słaby projekt – Partnerstwo Wschodnie – udało się doprowadzić do ujednolicenia europejskiej opinii, do umiędzynarodowienia problemu przyszłości państw postsowieckich. Pamiętam, że kilka lat temu na Zachodzie na Polaków patrzono jak na radykalnych antyrosyjskich rarogów. Od kilku lat, także dzięki towarzyszowi Putinowi, nie ma różnicy w opinii między Polską a naszymi partnerami zachodnimi.
Różnice zaczynają się tworzyć, gdy pada pytanie, szto diełat’ wobec Rosji, bo tu wchodzą w grę wyobrażenia na temat możliwości współpracy, także interesy gospodarcze. Musimy pamiętać – dla nas strategicznym wyzwaniem jest umocnienie niepodległości takich państw, jak Ukraina, Gruzja czy Białoruś, ale dla innych – w tym mocarstw jak Stany Zjednoczone – najważniejsze są relacje z Rosją. To, że my mamy złe stosunki z Rosją, nie ma wpływu na sytuację międzynarodową, ale to, że złe stosunki mają mocarstwa – USA, Wielka Brytania, Francja, Niemcy – wpływa na losy Europy.
Pełen tekst dostępny tutaj